niedziela, 27 listopada 2016

Alaska – final destination część 1 Anchorage


Udało mi się! Największe marzenie spełnione. Muszę się przyznać, że jestem z tego bardzo dumna. Coś co wydawało mi się nieosiągalne i niemożliwe we wrześniu stało się faktem. Mimo tego, że spędziłam na Alasce tylko 5 dni to zostawiłam tam całe swoje serce. Na pewno  będę chciała tam wrócić, śmieje się że chce spędzić tam swój miesiąc miodowy więc trzeba zacząć szukać kandydata, który pokochałby to miejsce tak jak ja.
Lotnisko na które leciałam mieściło się w Anchorage. Lot zajął mi wiele godzin, ale to dlatego, że leciałam z samego południa Stanów z Texasu ( który opiszę również w swoich późniejszych postach) dwie przesiadki w LA i San Francisco, wszystko po to, aby oszczędzić ile się da. Miałam ogromne szczęście, że poznałam Kasię, która towarzyszyła mi podczas całej podróży po Alasce. Tak więc spotkałyśmy się na lotnisku. Od razu było czuć klimat tego miejsca. Misie na każdym koku, obrazy zorzy polarnej, ryby  i piękne widoki gór na ekranach TV. Byłyśmy podekscytowane jak małe dzieci.


Trzeba było znaleźć transport do hostelu, który znajdował się w centrum miasta. Tylko wyszłyśmy z hali przylotów i od razu bardzo miła Pani zaoferowała nam podwózkę pod nasz hostel. Za darmo! Tak więc od samego początku szczęście nam dopisywało. Nasz plan był taki aby w Anchorage spędzić dwie noce, a następnie miałyśmy się udać na północ do Parku Narodowego Denali, gdzie miałyśmy zarezerwowany hotel w resorcie McKinley na kolejne dwie noce.
Bent Prop Inn & Hostel midtown ( 2 noce)
Cena za 2 noce 70$ od osoby
Pokój czysty, z kuchnią i salonem. Znajdowały się tam 4 łóżka, jednak byłyśmy tylko we dwie. W odległości 5 minut znajdował się sklep Walmart. Do samego centrum, gdzie znajdują się bary, sklepy – 40 minut piechotą, 10 minut autobusem ( oczywiście z naszym szczęściem kierowca nie chciał od nas pieniędzy na bilet) , taksówką 10$.
McKinley Chalet Resort: (2 noce)
Cena za 2 noce za pokój dwuosobowy 211$
Resort znajduję się 10 minut jazdy samochodem od Parku Narodowego. Dookoła niesamowite widoki. Góry, rzeka, lasy. Pokój czysty o wysokim standardzie ( wi-fi dostępne tylko w głównym lodge) . Bez wyżywienia. Jak najbardziej polecam.
Pierwszego wieczoru udałyśmy się oczywiście do centrum w poszukiwaniu Alaskańskiego piwa! Jak się później okazało wybrałyśmy jeden z lepszych barów, miejsce spotkań lokalnych ludzi. Podanie piwa w słoiku trochę nas zaskoczyło.  Teraz musiałyśmy ustalić plan co będziemy robić i tak wpadłyśmy na świetny pomysł, aby kolejnego dnia udać się na rejs na lodowiec.





Przeszukałyśmy różne strony internetowe i znalazłyśmy świetną ofertę 5 godzinna wycieczka na lodowiec Portage. Jeszcze wtedy nie wiedziałyśmy, że dodatkowo do tej wycieczki wliczony jest postój w Alaska Wildlife Conservation Center.
Cena rejsem, dojazd do portu i wjazd do konserwatorium – 90$
I tak z samego rana ponownie wybrałyśmy się do centrum. Zwiedziłyśmy tamtejszy browar – 49th State Brewing Co- Anchorage . Na wakacjach piwko przed południem można wybaczyć :)




A o godzinie 13 udałyśmy się na miejsce zbiórki i pojechałyśmy do portu. Droga, którą jechaliśmy to jedna z lepszych dróg na Alasce, gdzie widoki zapierają dech w piersiach  – mowa tu oczywiście o Seward Highway. Nie mogłyśmy oderwać oczu od okna autokaru.






Niestety pogoda nam nie dopisywała, chociaż szczerze powiem, że deszcz i chmury dodawały uroku widokom. Lodowiec ten jest bardzo popularny – zaraz za Parkiem Denali odwiedza go najwięcej turystów. Oczywiście był on o wiele większy, z roku na rok lód niestety topnieje. Topnienie tego lodu spowodowało, że powstało Jezioro Portage, dzięki czemu możemy zobaczyć lodowiec z bliska.







W drodze powrotnej czekała nam niespodzianka. Postój w konserwatorium – gdzie ludzie pomagają dzikim zwierzętom wrócić do zdrowia po czym będą miały większe szanse na przeżycie w swoim naturalnym środowisku. I tak w końcu zobaczyłyśmy niedźwiadki, łosia, wilki, lisy i wiele innych dzikich zwierząt, które dzięki pomocy będą w stanie przetrwać.








Wieczorem po powrocie do centrum czekały nas kolejne atrakcje. Spotkałyśmy się na kolacji z T i jego dziewczyną ( oczywiście couchsurfing jest tu najlepszą opcją, żeby poznać tutejszych ludzi ), którzy od urodzenia mieszkają w Anchorage. Wiadomo poznawanie nowych osób, to najlepszy sposób na to aby dowiedzieć się najwięcej o danym miejscu.
Warto zapamiętać, że sezon na Alasce trwa od Maja do połowy września. Wtedy to działają pociągi, autobusy, wycieczki, rejsy. Dzień jest wtedy długi, należy pamiętać że jesteśmy bardzo blisko bieguna  północnego i panuje tu dzień i noc polarna. Nasi nowi znajomi opowiedzieli nam jak to się żyje kiedy praktycznie przez kilka miesięcy słonce jest tak bardzo ograniczone. Jednak nie jest to tak, że jest ciemno 24 h na dobę. Słońce zagląda tam zimą na 5-6 godzin dziennie. Jednak miasto to jest położone na południu Stanu. A wiadomo im bardziej na północ tym dzień staje się krótszy. I tak w mieście Barrow najbardziej wysuniętym na północ punktem Alaski Słońca nie ma przez cały dzień  od połowy listopada do stycznia.
Spędziłyśmy bardzo miły czas. Zostałyśmy zaproszone na kolacje, a potem wzięli nas na tour po pubach. Jak to się często zdarza, osoby z couch surfingu są bardzo gościnne. Za nic nie udało nam się zapłacić. Odwieźli nas do domu, a z samego rana musiałyśmy jechać na lotnisko w celu odebrania samochodu. Czekała nas długa podróż na północ do Deanli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz