poniedziałek, 28 listopada 2016

Roadtrip część 1 Lake Tahoe i Salt Flats

Samolot z Alaski miałam około 5 nad ranem. Wylądowałam w San Francisco w godzinach popołudniowych, gdzie miałam się spotkać z Chrisem (Amerykanin pochodzący z Boliwii) oraz Michi ( au pair z Austrii, która również była na swoim travel month). Następnego dnia mieliśmy odbierać Svena z Salt Lake City (au pair z Niemiec). Z San Francisco do Salt Lake City jest, aż 12 godzin jazdy samochodem. Generalnie czekał nas bardzo napięty plan. Przez kolejny tydzień chcieliśmy zwiedzić tyle, ze każda kolejna osoba spotkana na drodze śmiała się z nas i życzyła nam powodzenia, mówiąc, ze trasa, którą wybraliśmy jest zbyt długa i czasochłonna. Ale co tam, ja zawsze wierzę, że można więc wsiedliśmy szybko w auto i ruszyliśmy na wschód. Pierwszy przystanek Lake Tahoe. Bardzo malownicze jezioro na granicy Stanu Kalifornia oraz Nevada. Pod względem głębokości jest drugie co do wielkości w Stanach Zjednoczonych zaraz za Jeziorem Kraterowym w Oregonie. Znajduje się ono w Paśmie Górskim Sierra Nevada, które wchodzi w skład Kordylierów. To na tyle powtórki z geografii. Kupiliśmy sobie piwka i znaleźliśmy chwilkę na spacer wzdłuż jeziora.


W międzyczasie załatwiliśmy sobie nocleg na Couch Surfingu około 4 godziny od Salt Lake City. Będę podkreślać wiele razy, aby korzystać z tej stronki! Nawet na ostatnią chwilę udało nam się znaleźć miejsce do spania, w związku z tym, że nie mieliśmy dokładnego planu, gdzie się zatrzymujemy i gdzie śpimy, bo po co? Na spontanie przecież najlepiej. To o północy udało nam się dotrzeć do jakieś małej wioski w Utah, nasz host oczywiście czekał na nas,częstując nas piwem na przywitanie. Posiedział z nami może z godzinę i wyszedł... tak po prostu zostawił nas w swoim domu. Powiedział, żeby się rozgościć, gdyż on musi iść do pracy. To nie pierwszy raz kiedy spotkałam się otwartością i gościnnością Amerykanów. Już mnie to nawet po jakimś czasie przestało zaskakiwać.

Po drodze znalazłam swoją wioskę ;)

Nasz host poprzedniej nocy polecił nam zatrzymać się przy Słonej Równinie Bonneville - Salt Flats. Nie powiem, ale bardzo ciekawe miejsce. Pierwszy raz w życiu widziałam tak dużo soli, ze aż raziło bielą.




Następnie odebraliśmy Svena, którego niestety bagaż został w DC.... jakoś sobie poradziliśmy. Kolejnym punktem naszego road tripu był Yellowstone National Park!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz